Mini, midi, maxi – czyli mało, średnio i dużo materiału zakrywające naszą dolną część ciała 😉 Oprócz tego, że nie w każdej długości, każdej sylwetce jest dobrze, to jeszcze nie każde okoliczności są wskazane, aby je nosić, nawet gdy mamy sylwetkę Cindy Crawford. Jak sobie poradzić z odpowiednim doborem długości spódnicy czy sukienki, aby zyskała na tym nasza figura i żeby nie popełnić faux paux?
O ile każda z Was wie, co oznaczają pojęcia „mini, midi, maxi” o tyle czasem gubicie się, którą długość wybrać dla siebie, czasem zbyt kurczowo trzymacie się tej, którą uważacie za najodpowiedniejszą, a dodatkowe wybranie konkretnej z nich na daną okoliczność spędza Wam sen z powiek. Skąd to wiem? Z wielu lat pracy z Wami. Z pytań, jakie mi zadajecie. I choć mogłoby się wydawać, że wszystko to jest takie oczywiste, nie zawsze takie jest.
O tym, że w wielu okolicznościach dana długość jest nie na miejscu wie doskonale każda kobieta. Każda z nas ma jakiś określony „dress code”, czyli kod ubioru w zależności, gdzie pracuje, ale również inne okoliczności mogą determinować, jak powinnyśmy się ubrać.
Sukienki maxi są z nami od niepamiętnych czasów, wszystkie je znamy z historii. Mówi się, że jest to nieodpowiednia długość dla osób niskich. Ja się z tym nie zgadzam – dobrze dobrany fason spódnicy czy sukienki sięgającej ziemi plus chociaż niewielki obcas dodają kilka centymetrów wzrostu. Długość ta ostatnimi czasy stała się ulubienicą kobiet, co wiem z własnego doświadczenia i ilości sprzedanych egzemplarzy. Polubiłyście je zarówno na dzień, jak i na wielkie wyjścia. Ale czy są okazje na które jest ona nie tylko wyborem, ale i koniecznością? Otóż tak. Jeśli zdarzy Wam się otrzymać zaproszenie z adnotacją „white tie” – suknia, nazywana „balową” będzie wskazana. Może być to bal charytatywny, wesele lub inna uroczystość, której organizator poinformuje Was o tym,że takie stroje są obowiązkowe. Oczywiście wiem, że zdarzą się takie „strojnisie”, które to zignorują, jednakże nie będzie to w dobrym stylu. „Black tie” pozwala na noszenie krótszych długości (lub maxi) – to również może być wesele, uroczysta gala, wyjście do opery itp.
Coco Chanel jako jedna z pierwszych znudziła się długością maxi. Chciała ona czerpać z życia pełnymi garściami a w sukniach, jakie wówczas nosiły kobiety, nie dało się jeździć konno (lub można było nabawić się kontuzji siedząc bokiem) – dlatego zaczęła nosić spodnie a paniom, które poruszały się automobilami 😉 i generalnie prowadziły coraz aktywniejsze życie zawodowe, proponowała długość spódnic za kolano. Na tamte czasy był to nie lada wyczyn, ale nawet i Coco Chanel można było zdegustować. Stało się to w larach 60-tych XX wieku, kiedy pojawiła się długość mini. Chanel uważała ją za odrażającą 😉 Młode dziewczyny natomiast bardzo tej długości potrzebowały, chciały odróżnić się od swoich matek, dlatego projekty Andre Courrage i Mary Quant były dla nich wymarzonymi.
Niektóre z nas muszą się trzymać ściśle określonych reguł i wytycznych, nierzadko nosząc ubrania narzucone odgórnie przez daną korporację (np. uniformy w banku). Przyjęło się, że najodpowiedniejszą długością jest taka do połowy kolana lub plus minus pięć centymetrów. Ja mam to szczęście, że pracuję w wolnym zawodzie, prowadzę swoją firmę i sama sobie narzucam co nosić, bo przyznam szczerze, że moja sylwetka takiej długości nie lubi. Jeśli muszę wyglądać bardzo elegancko, to owszem, wyglądam i wybieram długość za kolano i fason ołówkowy. Jeśli mogę wyglądać jak chcę – noszę mini. Kiedy mogę wyglądać jak chcę, plus wieczorowo – wybiorę maxi. Pamiętajcie o tym, że cięcia poziome (pionowe zresztą też) powodują, że dane miejsce jest najbardziej podkreślone i zauważalne. Jeśli długość spódnicy kończy się w miejscu, które jest najmniej korzystnym w Twojej sylwetce i/lub zasłoni to, które jest Twoim mocnym punktem – będziesz wyglądała na tęższą. Przykładem może być długość do połowy łydki, kiedy łydki masz najmniej zgrabne lub suknia do ziemi, kiedy Twoja górna część ciała jest w większym rozmiarze niż dolna i zasłonisz sobie zgrabne nogi Claudii Schiffer. U mnie tragicznie wyglądają cięcia w okolicach kolan, łydek – bo ćwiczę, biegam i podkreślenie mięśni w tych miejscach sprawia, że wyglądam jak klocek 😉
Odnoście mini chciałam powiedzieć Wam, że nie zrażajcie się do tej długości, bo uważacie swoje nogi za niezgrabne, metrykę za nieodpowiednią lub kiedy nosicie większy rozmiar niż byście chciały. O ile nie jest to dopasowana mini-sukienka z cienkiego jersey’u z wiskozy z lycrą, może przynieść Wam więcej korzyści niż Wam się wydaje. Ale jak to? A właśnie tak – może ona sprawić, że będziecie wyglądały na szczuplejsze, bo noszona ze spodniami zasłoni biodra, brzuszek, boczki i uda – to, co bardzo często chcecie zamaskować a podkreślacie bluzkami. Pomyśl, ile zyska Twoja sylwetka jeśli zamiast żakietu kończącego się w połowie bioder (cięcie podkreśla to miejsce) założysz sukienkę żakietową. Ile lekkości zyskasz asymetryczną sukienką, która bardzo odsłania nogę – ale nogę ubraną w skórzane spodnie. Ile kilogramów stracisz w pięć minut – zakładając poluzowaną mini czy tunikę z ulubionymi dżinsami lub eleganckimi cygaretkami. W tym przypadku miniówka jak dobra przyjaciółka ukryje przed światem to, czego pokazywać nie lubisz. W niektórych przypadkach da Ci więcej korzyści niż spódnica maxi.
Reasumując zachęcam Was, jak zawsze, do eksperymentowania, do słuchania głosu serca (czasem rozumu), wyłamywania się spośród aktualnych trendów, do tworzenia własnego stylu. Pamiętajcie jedynie o tym, że oprócz osobistych upodobań, czasem trzeba wykazać się jeszcze szacunkiem do drugiej osoby – czy to będzie klient, panna młoda czy głowa państwa. Wtedy do swoich preferencji trzeba dodatkowo odnaleźć odpowiednią długość spódnicy (i czasem też głębokość dekoltu). Radzę też nie popadać w skrajności i dać sobie luz na wakacjach, na plaży i czasem odsłonić nogę, choć jedną 😉
Wiem, że niektóre z Was mają kłopot ze znalezieniem w swojej sylwetce atutów i tzw. najlepszych miejsc, które warto podkreślić. Niektóre z Was nie mogą znaleźć też ubrań, które pozwolą na podkreślenie tego, co najlepsze w Waszej figurze. I tu pojawia się pole do działania dla stylisty lub projektanta z którego usług polecam skorzystać.
Podobają mi się takie kreacje. Pewne siebie, silne, pokazujące charakter kobiet.